„[…] po platońsku”
Tęsknię za czymś
nie wiem za czym
wiem że zostało tam
przykuty do ściany jak reszta cieni patrzę
w kamienne obliczę prześwitujące
jak moja tkanina ciągnie się zazębienie
czasu jak lekarstwo
na gruźlicę śmierdzą bezczasowością
wiszące lustra do przejrzenia
się i utraconego końca
zwróć mnie temu!
zwróć mi to!
pozwól wstać nie patrzeć
na zagładę zaczynającą noc bezkształtną
bezksiężycową za chmurą
mgły morzem odbić twarzy wybrudzonych wyblakniętych
wymiętych
małość
inność
łamliwość
otępienie
śledztwo
ciepła cierpliwość
zwróć mnie mi
zwróć mi siebie
ilustracja
denności
etykiety
oaza
skończ się pokaż wypruj istnienie muru
przekrzywiona wieża niekończące koło
wiszący zmrok uwięzione słońce
rozbita Wenus zalane miasto
nieistniejące ogrody…
i ja
„Krótka geneza…”
Na Saharze już nie ma piasku
pozostały tylko strusie i ich
pióra płynące po bezkresie
pozostałości
jest coraz więcej pytań sięgających po realne intencje
stworzyciela
- coraz mniej gwiazd które już
dawno padły malując gwiezdne wrota
ostatnie aż do końca kresu
coraz więcej luster - bez twarzy - wymagających
wyczyszczenia…zasłonięcia
- coraz mniej nazw odbitych
jedynie we wspomnieniach w taflach płynnego lodu
dążącego do starcia się
nagła karykatura żąda zamiany we wczesnej godzinie stadium
zmian
wielbłądy tracą swe garby
prostując się chodząc na nogach subiektywnych
kaktusom opadają kolce zmieniając
swą barwę na zgniłą zieleń potem gniją kaktusy
słońce próbuje się unieść nad horyzont ponad niewidzialną mgłę
niewiadomej oplatają ciemne
chmury pełne napełnione przez wielu
usycha marnieje
ginie kawałek globusa zanika
szuka
innej oazy
niebo otwiera się wylewa swe żale nic nie słucha tej cząstki
rozpaczy
coraz głośniej… straszniej… cisza… zalewa się
mniejszość buntuje się łącząc swe żale z poprzednimi
wspomagając je dopełniając
czarę z której się wylewa
Na Saharze już nie ma piasku
zostały tylko wyrzuty kontrolujące
resztę
Na Saharze już nie ma piasku
zasypany przez wspomnienia
stoi samotna kolumna
podtrzymująca ziemię z nadzieją
że się nie przewróci opierając
się
o szczyt